Choć w tym roku skończy 44 lata, wciąż posiada ambitne sportowe plany i nie planuje jeszcze odwieszać nart na kołek. Simon Ammann udzielił wywiadu portalowi stylowoztelemarkiem.pl po niedzielnym konkursie Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem. Szwajcar opowiedział m.in. o tym jakich zmian dokonał w trakcie kończącego się sezonu, a także podzielił się swoim opinią na temat procedury kontroli sprzętu oraz powstałej afery na Mistrzostwach Świata w Trondheim z Norwegami w roli głównej.

ZOBACZ TEŻ: SIMON AMMANN
„Młodzi nie będą mieli ze mną tak łatwo” – o walce z młodszymi skoczkami o miejsce w składzie
Pod względem wyników obecny sezon z pewnością nie przebiegał po myśli Simona Ammanna. Czterokrotny mistrz olimpijski rozpoczął zimę z niezłego poziomu, kwalifikując się do serii finałowych w Lillehammer (30.) i Ruce (30.). Jak pokazała przyszłość zdobyte przez niego 2 punkty w początkowej fazie kampanii, były jedynymi, które wielce utytułowany skoczek zapisał na swoim koncie przez cały sezon 2024/2025. Najpierw maksimum jego możliwości była kwalifikacja do konkursu, lecz potem i ta sztuka nie powodziła się już podopiecznemu Rune Velty. Szalę goryczy Ammanna przelał jego występ w kwalifikacjach do konkursu inaugurującego 73. edycję Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie. Ta porażka skłoniła weterana do rezygnacji ze startu w kolejnych etapach niemiecko-austriackiej imprezy i udaniu się na treningi.
ZOBACZ TEŻ: SIMON AMMANN ODPUSZCZA TURNIEJ CZTERECH SKOCZNI
Resztę sezonu Ammann spędził głównie na poziomie Pucharu Kontynentalnego, gdzie także nie notował satysfakcjonujących rezultatów, często mając problemy z awansem do 2. serii. Pomimo słabej dyspozycji nestor dostał bilet na Mistrzostwa Świata w Trondheim, które były już 13. w jego bogatej karierze. W Norwegii mistrz świata z Sapporo wyskakał 42. (skocznia normalna) i 35. (skocznia duża) miejsce indywidualnie oraz 9. wraz z partnerami z drużyny. Reprezentant Szwajcarii zakończył sezon „drugoligowymi” zmaganiami na Wielkiej Krokwi w Zakopanem, gdzie zaprezentował zwyżkę formy, zajmując 14. i 10. pozycję.
– „Pozostawałem bardzo skupiony w trakcie ostatniej fazy sezonu. Ważne było, by podjąć odpowiednie kroki. Po tym jak zająłem 51. miejsce podczas kwalifikacji do konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie, zdałem sobie sprawę, że przede mną dużo pracy. Wówczas moja sytuacja nie wyglądała najlepiej. Opracowałem jednak plan, który pozwolił mi na stopniową poprawę od stycznia aż do tego momentu. Przetestowałem wiele różnych ustawień sprzętu, w postaci, chociażby nowych wiązań. W ostatniej fazie sezonu istotnym była dla mnie praca zgodnie z tym planem, co poszło mi względnie dobrze” – opisuje przebieg tej zimy Simon Ammann.

Ostatnio w szeregach helwetów pojawił się dopływ młodej krwi. Coraz śmielej w elicie poczynają sobie tacy skoczkowie jak 20-letni Yanick Wasser czy 2 lata młodszy Felix Trunz. Pierwszy z nich sięgnął tej zimy po swoje pierwsze w karierze punkty Pucharu Świata, a także zajął 24. miejsce w konkursie o mistrzostwo świata na dużej skoczni. Trunz natomiast wciąż oczekuje na swoją pierwszą punktową zdobycz, lecz jednocześnie niejednokrotnie pokazywał przebłyski drzemiącego w nim potencjału. Jak na rywalizację o miejsce w składzie z młodzieżą zapatruje się ponad 2 razy starszy od wymienionych zawodników Simon Ammann?
– „Oni mają swoje kariery, a ja swoją. Daję z siebie wszystko, by wciąż być częścią zespołu i prezentować dobry poziom. Zawsze podkreślałem, że nie jestem tutaj, by tylko robić sobie zdjęcia z kibicami. Zależy mi na oddawaniu dobrych skoków, na co wciąż mnie stać. Choćby dzisiaj w 2. serii pokazałem, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi. Uważam, iż mogę jeszcze poprawić się w sezonie letnim, a wtedy młodzi nie będą mieli ze mną tak łatwo” – deklaruje skoczek z Unterwasser.
„Liczby mnie kompletnie nie interesują”
Na horyzoncie widać już olimpijski sezon 2025/2026. Za niespełna rok impreza czterolecia zawita do Włoch, a dokładnie gospodarzami będą Mediolan i Cortina d’Ampezzo. Konkursy skoków narciarskich odbędą się zaś w Predazzo położonym w dolinie Val di Fiemme, gdzie Simon Ammann miał już okazję startować choćby przy okazji Mistrzostw Świata w 2003 i 2013 roku. Jeśli podwójnie ozłocony mistrz olimpijski z Salt Lake City i Vancouver zostanie powołany na przyszłoroczne Igrzyska, te będą 8. w jego karierze. Tym samym, Ammann zrównałby się pod tym względem z rekordzistą, którym jest Noriaki Kasai.
– „Zawsze miło być zestawianym z Norim. Postrzegam go jako super gościa. Dokonuje wyjątkowych osiągnięć, skacząc przez tak długi okres i wciąż prezentując wspaniały styl. Niemniej jednak liczby mnie kompletnie nie interesują. Nie ma znaczenia dla mnie, czy mam 500, czy 600 występów w Pucharze Świata. Najważniejsze jest posiadanie planu i praca nad nim. Byłem w pewnym momencie bliski utraty nadziei, ale zimą, a zwłaszcza po zmianie wiązań uświadomiłem sobie, że skoki mogą wyglądać zgodnie z moją wizją. To była dla mnie wielka ulga. Cieszę się, że będę mógł kontynuować ten proces w sezonie letnim. To powinno uczynić mnie znacznie mocniejszym. Wówczas zobaczymy, czy zdołam wystartować w Predazzo” – wyznaje popularny „Simi”.

Prawdopodobnie niewielu zawodników może równać się doświadczeniem pod względem sprzętu Simonowi Ammannowi. Szwajcar ma już za sobą ponad ćwierć wieku startów w zawodach Pucharu Świata. W tym czasie niemal co roku zachodziły mniejsze bądź większe modyfikacje w przepisach. Szerokim echem odbiło się nowatorskie rozwiązanie przedstawione przez niego i jego sztab podczas Igrzysk Olimpijskich w Vancouver w 2010 roku. Wówczas, Szwajcar w drodze po 2 złote medale korzystał z wygiętego bolca przy wiązaniu, podczas gdy u rywali ten element był płaski. Kilka lat później zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 2009/2010 testował również buty stworzone z włókna węglowego. Jakie przemyślenia towarzyszą mu więc w związku z oszustwami norweskiej drużyny i jak powinien zareagować FIS na zaistniałą sytuację?
ZOBACZ TEŻ: NORWESKI SKANDAL NA MISTRZOSTWACH ŚWIATACH. ,,PRZEPISY ZOSTAŁY ZŁAMANE”
– „Sposób, w jaki w tym roku odbywa się kontrola, jest znacznie lepszy niż w ostatnich kilku latach. Dwóch kontrolerów przeprowadza różne pomiary, sprawnie sprawdzając sprzęt. Sądzę więc, że są to bardzo pozytywne aspekty. Nie powinniśmy zapominać, że cała procedura została poprawiona na przestrzeni ostatnich lat. Kombinezony są ciaśniejsze, krok też nie znajduje się już tak nisko. Działania Norwegów zupełnie nie pomogły naszej dyscyplinie. Norwegia musi pozostać jednak na mapie skoków. Mam nadzieję, że będą tam organizowane konkursy i tamtejsi kibice będą nas wspierać. To jest moja największa obawa odnośnie do tej sytuacji” – podsumował 23-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata.
Korespondencja z Zakopanego, Szymon Kołtun
Na zakończenie zapraszamy na nasze media społecznościowe – Facebook, Instagram, TikTok oraz Twitter.
Ponadto zachęcamy do wsparcia naszej strony za pośrednictwem Suppi.