Podczas zawodów Letniego Grand Prix w Wiśle zapytaliśmy Jakuba Kota o skoki pań w Polsce. Usłyszeliśmy czego im jeszcze brakuje, zapytaliśmy też o aspekty pozytywne. Jakub Kot eksperckim okiem także wyraził opinię o nadchodzących igrzyskach olimpijskich.

ZOBACZ TEŻ: DZIESIĘCIU POLAKÓW NA STRCIE INAUGURACJI FIS CUP W VILLACH
Stylowo z Telemarkiem: Jaki jest obecnie największy problem w kadrze pań?
Jakub Kot: Jest to na pewno problem bardzo złożony, nie można powiedzieć, że jest to jeden czynnik. Chwilę w skokach byłem, teraz troszeczkę mniej tam siedzę, więc trudno mi się wypowiedzieć co się dzieje obecnie. Tak jak popatrzymy na samą kadrę, jak jest ułożona, to naprawdę mamy Anię Twardosz, Pole Bełtowską i pewnie Nicolę, czyli trzy dziewczyny, które tak na poważnie trenują ten sport. To jest trochę brutalne, że na cały kraj mamy tylko trzy skoczkinie narciarskie. Żeby to było jasne, mówię o tych, które są objęte jakimś tam finansowaniem. Jest też Ewa Frączek, ale to powiedzmy, jest ta, która jest na papierze wpisana, żeby na Mistrzostwa Świata Juniorów się przygotować. Raczej tutaj trudno wymagać, żeby na Puchar Świata przyjechała. Więc jeśli mamy trzy takie dziewczyny, które mogą skakać, to jest po prostu mało.
„Te dziewczyny chyba nie do końca na razie mają jakiś wzór do naśladowania”
Jakub Kot: Natomiast to by było trzeba spojrzeć szerzej, zobaczyć jak to wygląda w klubach i szkołach. Tak jak jesteśmy tu w Wiśle czy Zakopanem, to są dziewczynki, które trenują. Tylko jeszcze dużo czasu musi upłynąć by zrobiły poziom. Fajnie by było, żeby przyszły wyniki tak jak to było jak skakał Małysz czy Stoch. Dzieciaki chciały, a te dziewczyny chyba nie do końca na razie mają jakiś wzór do naśladowania. Gdyby taka Ania, Pola weszły na podium i zrobiłoby się o tym głośno, to być może taką siłą napędu tych dziewczyn było by więcej. Jest to trudny kawałek chleba wiadomo, sport kobiet to jest pod względem psychologicznym, fizjologicznym co innego. Tutaj trzeba trzymać wagę i nie jest to łatwe, ale oczywiście Austriaczki, Norweżki, Niemki pokazują, że można i trzeba. Nie można zrzucać, że my tego problemu nie mamy, bo każdy ma ten sam problem.
Skoki Polek w ostatnim czasie wyglądają już coraz lepiej i widzimy poprawę formy naszych zawodniczek. Podczas weekendu w Wiśle Anna Twardosz zajęła w sobotę 7. miejsce, a w niedzielę była piąta. Obiecujące skoki wykonała także Pola Bełtowska, która była 11. w sobotę, a podczas niedzielnego konkursu przedarła się do pierwszej dziesiątki zajmując 10. pozycję.
Jakub Kot: Teraz jest Marcin Bachleda i Stefan Hula nie mają dużo tych zawodniczek, więc mogą się skupić faktycznie tylko na tych, co są chętne do treningów. Zawodniczki jak Pola czy Ania, które mogą jakieś wyniki osiągnąć. Widzimy w Courchevel Ania, czy teraz w Wiśle co słyszę na bieżąco, że dobre wyniki porobiły. To jest lato, nie było dużo zawodniczek światowego poziomu, ale cieszmy się z takich małych rzeczy. Dobrze wiemy, że są i miksty na poważnych imprezach i te kobiety mają coraz więcej tych medali rozdawanych. Dobrze by było, żeby te skoki ruszyły, ale na pewno nie będzie łatwe.
Stylowo z Telemarkiem: Jaki jest zatem pozytywny aspekt skoków kobiet w naszej kadrze?
Jakub Kot: O coś pozytywnego trzeba by było zapytać trenerów, którzy są na co dzień, na obozach i treningach. Akurat Marcina Bachledę znam dosyć dobrze z Zakopanego i razem trenowaliśmy z dziewczynami parę sezonów. Więc tam wiem, że atmosfera jest naprawdę fajna. Fajnie, żeby za dobrą atmosferą poszły fajne wyniki, bo to się wtedy nakręca. Jak jest sama atmosfera, a nie ma wyników, to też nie o to chodzi. Na plus jest bez dwóch zdań, że od paru sezonów kadra ma bardzo dobre warunki do treningów. Bo gdy był początek Asia Szwab, Magda Pałasz, te czasy totalnie początkowe, gdzie ewidentnie zaniedbaliśmy ten początek rozwoju skoków kobiet. Cały świat wsiadł do tego pociągu, zaczął się rozwijać, a my powiedzieliśmy, nie poczekajmy, zobaczmy i ten pociąg nam odjechał. Tak jak zawsze porównuje pociąg relacji Zakopane – Gdańsk jest już w Warszawie, a my dopiero wsiadamy na stacji Zakopane, a nie jest go, tak łatwo dogonić. Więc jak mówiliśmy o takich przyczynach, czemu jest jak jest to pewnie dlatego, że późno zaczęliśmy się tym interesować.
Jakub Kot: Magdę Pałasz znam dobrze, bo razem w studio występujemy i jak opowiada nam zakulisowo, za jej czasów, to było naprawdę nieprofesjonalnie traktowane. Było ciężko jej się przebić. Pewnie, gdybyśmy od razu zaczęli i wzięli trenera z prawdziwego zdarzenia i sztab, żeby był serwismen i fizjoterapeuta. Być może dało by to rezultaty. Natomiast od paru sezonów tak jak ja byłem w Szkole Mistrzostwa Sportowego, naprawdę te dziewczyny miały obozy, wyjazdy, finansowanie, sprzęt. Dziewczyna musiała tylko przyjść na trening zmobilizowana, chętna do pracy. Potem nawet pojawiały się głosy, że one miały za dużo. Bez złośliwości i uszczypliwiości, czasem się mówi „więcej sprzętu jak talentu” i to nie są moje słowa. Żeby nie było, że jestem złośliwy, ale gdzieś tak z boku słyszałem takie słowa, które można uznać za delikatnie prawdziwe. Może rzeczywiście było za dobrze. Były zawodniczki, które widziały jak teraz te i następne mają dobrze, to łapały się za głowę.
„Mamy naprawdę super warunki do rozwoju”
Jakub Kot: Za tym musi iść zaangażowanie, a jak jest mało dziewczyn, to wiadomo połowa się zawsze wykruszy i zostaną te najwytrwalsze. Tylko szkoda, że jest ich dwie czy trzy, a nie dwanaście. Chociaż patrząc na inne kraje, też nie jest tak bogato. To, co jest na plus na pewno zaangażowanie Polskiego Związku Narciarskiego, od paru sezonów jest finasowanie, wyjazdy. Te dziewczyny naprawdę jeżdżą po całym świecie na zawody i na obozy, więc mamy naprawdę super warunki do rozwoju” – tłumaczy dalej były skoczek narciarski.

ZOBACZ TEŻ: POLKI PO HISTORYCZNYM SUKCESIE W WIŚLE: „WARTO BYŁO SIĘ POŚWIĘCIĆ”
Już za kilka miesięcy rozpocznie się najważniejsza impreza organizowana co cztery lata. Na obiektach w Predazzo skoczkowie i skoczkinie narciarscy będą walczyć o najcenniejsze medale dla każdego sportowca. Reprezentantki Polski stoczą walkę w zawodach indywidualnych, drużynowych i konkursie mikstów. O tym ostatnim usłyszeliśmy od eksperta telewizyjnego nieco więcej.
Stylowo z Telemarkiem: Okiem eksperckim, jakie wyniki naszych reprezentantek by nas niejako usatysfakcjonowały?
Jakub Kot: Trudno o tym mówić teraz w sierpniu, trwa LPG, łatwiej o to będzie w listopadzie, gdy kluczowe zawodniczki wrócą do gry. Bo w sierpniu to jest troszeczkę taki egzotyczny dla nas okres, więc trudno mówić, że jest super i będzie idealnie. Cieszmy się, że jest dobrze, natomiast też chciałbym, żeby takie wyniki były osiągane zimą. Jak myślimy o Igrzyskach, to zakładam, że wysyłamy dwie dziewczyny, które muszą powalczyć tam o dobre miejsca. Pamiętamy Igrzyska w Pekinie, które się pewnie nie powtórzą, jeśli chodzi o dyskwalifikacje i szalony scenariusz. Jednak to pokazało, że konkurs mikstów był takim naszym miejscem. Trzeba wykorzystać takie okazje, że komuś nie powiało, że kogoś zdyskwalifikowali. My niestety tego nie wykorzystaliśmy, wykorzystała to Rosja i Kanada. To pokazuje, że jest szansa zrobić wyniki w skokach kobiet, nawet przy odrobinie szczęścia medal. Dwóch dobrych chłopaków i dwie dobre dziewczyny, trochę szczęścia i naprawdę można powalczyć, natomiast co więcej, to trudno powiedzieć. Nie mówmy od razu, że mamy pięć medali przywieźć, bo to jest nierealne. Cieszmy się z każdego małego, dobrego wyniku. Dobrze, żeby w tym Pucharze Świata przejść tak sobie powoli top osiem, top sześć. Dobrze wiemy, że z tego poziomu już bliżej do tego upragnionego podium. Natomiast jakiś tam medal w mikstach to by było coś fajnego dla chłopaków i dla dziewczyn. Jest to realne, ale trzeba ciężką pracę wykonać i liczyć na potknięcia rywali, co wiemy, w skokach się zdarza.
Korespondencja z Wisły, Michalina Szczepańska
Na zakończenie zapraszamy na nasze media społecznościowe – Facebook, Instagram, TikTok oraz Twitter.
Ponadto zachęcamy do wsparcia naszej strony za pośrednictwem Suppi.
