Przed nami weekend ze skokami narciarskimi w Wiśle! Puchar Świata na polskiej ziemi od zawsze był wyjątkowym wydarzeniem dla wszystkich kibiców biało-czerwonych. Na obiekcie im. Adama Małysza nieraz w wielkim stylu triumfowała polska drużyna, Dawid Kubacki czy Kamil Stoch. Wróćmy dziś pamięcią do 2017 roku, kiedy to byliśmy świadkami pierwszego zwycięstwa w historii reprezentanta Polski na obiekcie w Beskidach.

ZOBACZ TEŻ: KAMIL STOCH: PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ! – „ODCZAROWALIŚMY TĘ SKOCZNIĘ” (RUKA 2018)
Sezon przed weekendem w Wiśle
Inauguracja sezonu Pucharu Świata 2016/2017 w skokach narciarskich odbyła się w Ruce. Niestety, od pozycji w trzeciej dziesiątce rozpoczął sezon Kamil Stoch. Wyniki nie napawały optymizmem, lecz weekend po weekendzie skoki naszego mistrza zaczynały być coraz bliższe perfekcji.
Na początku grudnia karuzela Pucharu Świata przeniosła się do Klingenthal. Tam właśnie rozegrano pierwszy w tym sezonie konkurs drużynowy, gdzie reprezentacja Polski pod wodzą Stefana Horngachera nie dała rywalom żadnych szans na zwycięstwo.
Trzecim przystankiem tej edycji zmagań było Lillehammer. W niedzielę duet Kamil Stoch i Maciej Kot zachwycił kibiców. Obaj znaleźli się bowiem na dwóch czołowych pozycjach. Ostatnim sprawdzianem przed walką o złotego orła były zawody w Engelbergu. Skoczek z Zębu zajął w ten weekend odpowiednio 9. i 2. lokatę.
W Turnieju Czterech Skoczni walka o zwycięstwo toczyła się, mimo triumfu Stefana Krafta w Oberstdorfie, między Kamilem Stochem a Danielem Andre Tande. W rywalizacji uczestniczyło również dwóch innych reprezentantów Polski, Piotr Żyła i Maciej Kot. Stoch w Bischofshofen nie miał sobie jednak równych. W rezultacie triumfował w całym Turnieju Czterech Skoczni. 2. w całej imprezie był finalnie Żyła, 4. Kot. Polscy kibice mogli cieszyć się zatem mistrzowską dyspozycją naszych skoczków i czekali ze zniecierpliwieniem na zawody w Wiśle. Świeżo upieczony zwycięzca niemiecko-austriackiego turnieju wybierał się do Polski jako 3. zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

ZOBACZ TEŻ: KAMIL STOCH: PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ! – 681 DNI OCZEKIWANIA (LILLEHAMMER 2016)
Wisła 2017 – Pierwsza seria historycznego konkursu
Sobota, 14 stycznia. Nadeszła godzina 16.00. Czas na pierwszy sprawdzian dla skoczków po zakończonym nieco ponad tydzień wcześniej Turnieju Czterech Skoczni. Do konkursu przystępowało 7 reprezentantów Polski. Kibice wypełnili po brzegi trybuny skoczni w Wiśle z nadzieją, że zobaczą na podium któregoś z biało-czerwonych. Szczególnie wyczekiwali oczywiście występu Kamila Stocha, który wrócił na zawody do Polski ze złotym orłem.
Jury postanowiło ustawić belkę startową początkowo na 5., nieco później na 4. poziomie. Zdecydowana większość zawodników miała odejmowane punkty za wiatr. Można by pokusić się o stwierdzenie, że warunki były dosyć równe dla całej stawki. Przez długi czas na prowadzeniu utrzymywał się Andreas Wellinger. 17. wówczas w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Niemiec oddał 127.5-metrową próbę. Zepchnąć go z fotela lidera konkursu próbowali skoczkowie z top 10 „generalki”. Bardzo dobre rezultaty osiągnęli, chociażby Andreas Stjernen, Manuel Fettner i Piotr Żyła. Wyniki każdego z wymienionych były zbliżone do Wellingera, zarówno jeśli mówimy o uzyskanej przez nich odległości, jak i łącznej nocie punktowej, jaką otrzymali. Różnice w czołówce były niewielkie, a najlepsi skoczkowie tego sezonu byli dopiero przed nami!
Na pozycji lidera, Niemca zastąpił w końcu Michael Hayboeck. Austriak zachwycił 130-metrową odległością i o ponad 4 punkty wyprzedził konkurenta. Na górze obiektu pozostało 5 zawodników, w tym 2 biało-czerwonych. Próby Maćka Kota, Daniela Andre Tande i Domena Prevca były dobre, lecz nie pozwoliły im się włączyć w walkę o zwycięstwo. Kibice reprezentacji Polski, tłumnie zgromadzeni w Wiśle, nie tracili jednak nadziei na dobry rezultat w konkursie. Na belce zasiąść miał bowiem za chwilę Kamil Stoch.
Mistrz świata z Predazzo ruszał z obniżonego o jeden poziom rozbiegu. Ku radośći kibiców, oddał najdłuższy dotychczas w konkursie, 133-metrowy skok! Objął, z ponad 10-punktową przewagą, prowadzenie nad Hayboeckiem. Tuż po nim identyczną odległość uzyskał Stefan Kraft, jednak w odróżnieniu od Stocha nie otrzymał on bonifikaty za start z niższej platformy startowej. Austriak wylądował dokładnie 3.4 punktu za Polakiem. Pierwsze zwycięstwo naszego reprezentanta na skoczni w Wiśle stawało się coraz bardziej realne.
Stoch nokautuje rywali w finale!
Wystartowała seria finałowa. Rozbieg, podczas występu pierwszych 10 skoczków, ustawiony był na 6. poziomie, następnie natomiast już do końca zawodów na 5. Zmieniły się jednak warunki wietrzne. Wiatr przestał sprzyjać zawodnikom. Niektórzy mieli odejmowane, inni dodawane punkty. Wszyscy zadawali sobie pytanie, jak w tych niestabilnych warunkach poradzi sobie Kamil Stoch?
Podczas drugiej odsłony zmagań bardzo dobre skoki ponownie prezentowali zawodnicy czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Nie zawiedli Daniel Andre Tande czy Domen Prevc. Obaj poprawili swoje wyniki i włączyli się w walkę o podium. Pozostało jedynie 4 skoczków u góry obiektu-Andreas Wellinger, Michael Hayboeck, Stefan Kraft i rzecz jasna Kamil Stoch. Pierwszy z wymienionych zdołał wyprzedzić Norwega i czekał na rezultaty swoich kolegów. Miejsca w top 3 nie udało się utrzymać Hayboeckowi. Austriak nie poradził sobie z panującymi warunkami i spadł ostatecznie o kilka lokat. Wellinger był już pewien podium. Na belce zasiadł Stefan Kraft. 117-metrowa odległość uzyskana w ciężkich warunkach pozwoliła mu, również dzięki przewadze po pierwszej serii, objąć prowadzenie. Na górze został już tylko polski mistrz.
Trudne warunki, wysoko postawiona poprzeczka przez rywali, tłum kibiców pod skocznią dmuchających w wuwuzele i wykrzykujących nazwisko Stoch. Polak ruszył i… uzyskał 124 metry! Przy tym wietrze, nikt z prowadzących zawodników nawet nie pomyślałby o takiej odległości. Wraz z rekompensatą punktową i najwyższą notą za styl od jury, skoczek z Zębu wyprzedził Krafta aż o 16.3 punktu! Pierwsze zwycięstwo reprezentanta Polski w Wiśle stało się faktem.
„Kamil w powietrzu, ależ pięknie, ależ wspaniale! Pobił ich po prostu niewyobrażalnie, to przekracza wszelkie granice wyobraźni! On ich znokautował!”
– emocjonowali się po finałowym skoku Stocha komentatorzy TVP, Sebastian Szczęsny i Włodzimierz Szaranowicz.
Szczęściu kibiców również nie było końca. Wszyscy odśpiewali z dumą, razem z Kamilem, Mazurka Dąbrowskiego.
Weekend pełen sukcesów
W niedzielnych zawodach również najlepszy był Kamil Stoch. Polak ponownie stanął na najwyższym stopniu podium, tym razem w towarzystwie Daniela Andre Tande i Domena Prevca. Świeżo upieczony zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni ustrzelił zatem dublet w Wiśle. Po konkursie, w rozmowie z TVP Sport, mistrz z klasą i pokorą wypowiedział takie oto słowa:
„Czerpię satysfakcję i radość z tego, co robię. Cały czas będę koncentrował się na pracy, którą mam do wykonania. Na oddawaniu najlepszych skoków, jakie będę w stanie oddawać, a przede wszystkim na tym, by pozostać dalej sobą”.
Podsumowanie
Sezon 2016/2017 był bardzo udany dla polskiego mistrza. Aż siedmiokrotnie zwyciężał zawody, wygrał Turniej Czterech Skoczni i zajął 2. miejsce indywidualnie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ponadto Kryształowa Kula za zwycięstwo w Pucharze Narodów trafiła w ręce reprezentacji Polski. Pierwszy rok współpracy Stefana Horngachera z biało-czerwonymi okazał się zatem wielkim sukcesem.
Weekend w Wiśle dostarczył wielu pięknych emocji wszystkim kibicom. Po raz pierwszy w historii na obiekcie im. Adama Małysza Polak święcił triumf. Fani skoków narciarskich czekali na to, odkąd tylko skocznia w Wiśle została włączona w kalendarz Pucharu Świata. Nikt jednak nawet w najpiękniejszych marzeniach nie zdołał sobie wyobrazić, w jakim stylu Kamil Stoch wygra obydwa konkursy na polskiej ziemi. Jak będzie w ten weekend? Trzymamy kciuki, aby Kamil nawiązał do wyników z 2017 roku.
Na zakończenie zapraszamy na nasze media społecznościowe – Facebook, Instagram, TikTok oraz Twitter.
Ponadto zachęcamy do wsparcia naszej strony za pośrednictwem Suppi.
Źródła informacji: własne, TVP Sport, FIS
