Kamil Stoch: Przeżyjmy to jeszcze raz! – W drużynie siła (Klingenthal 2016)

przez Małgosia Mikulska

Zbliża się weekend na Vogtland Arenie w Klingenthal, która była świadkiem wielu wspaniałych chwil w karierze Kamila Stocha. Chociaż stał tam na podium indywidualnie trzy razy, a w 2011 roku odniósł zwycięstwo, dziś chcemy przenieść się wspomnieniami do roku 2016. Wtedy to, 3 grudnia, wydarzyło się coś, co na zawsze zapisało się w historii polskich skoków narciarskich. Przeżyjmy to jeszcze raz!

ZOBACZ TEŻ: KAMIL STOCH: PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ! – PIERWSZE ZWYCIĘSTWO POLAKA NA SKOCZNI IM. ADAMA MAŁYSZA (WISŁA 2017)

Drugi weekend sezonu

Klingenthal było dopiero drugim przystankiem Pucharu Świata w sezonie 2016/2017. Tydzień wcześniej inauguracja w Ruce mocno dała Kamilowi w kość. Upadł, zmagał się z niesprzyjającymi warunkami na skoczni i w efekcie zajął tam 23. i 26. miejsce. To mogło zwiastować kolejny trudny sezon. Poprzedniej zimy zabrakło go przecież na podium, a miejsce w czołowej dziesiątce wywalczył jedynie trzykrotnie.

-Wydaje mi się, że w tej chwili z moimi skokami jest wszystko w porządku. Oczywiście – to nie są skoki na wygrywanie, ale też nie nastawiałem się, że przyjadę tutaj wygrywać zawody. Koncentrowałem się na pracy, jaką mam do wykonania, i tę pracę wykonałem. W tej chwili jestem spokojny i będę dalej pracował- uspokajał po starcie w Finlandii.

Jak się później okazało, ta nieudana inauguracja nie tylko nie zaważyła na całym sezonie, ale stała się jedynie przystankiem na drodze do zimy pełnej pięknych momentów.

Nowe otwarcie – początek ery Horngachera

W sezon 2016/2017 Polska wchodziła z nowym trenerem. Stefan Horngacher pojawił się w kadrze bez doświadczenia w prowadzeniu pierwszej reprezentacji, choć z bardzo dobrymi opiniami dotyczącymi swojej pracy szkoleniowej. Pracował bowiem przed laty z polskim zapleczem, w tym także z niedoświadczonym jeszcze Kamilem Stochem. Miał przed sobą drużynę w ciekawym momencie – kilku skoczków w kwiecie wieku, dużą perspektywę rozwoju, a do tego on: dwukrotny mistrz olimpijski, zdobywca Kryształowej Kuli, jedna z największych postaci światowych skoków.

Jednak atmosfera wokół reprezentacji była wtedy ciężka. Poprzednia zima nie przyniosła wielu sukcesów, a rozstanie z Łukaszem Kruczkiem odbyło się w cieniu emocji i obaw. PZN podjął jednak odważną decyzję, która miała odmienić nadchodzące lata.

-Stefan z bardzo dobrymi opiniami stąd wyjeżdżał, a z jeszcze lepszymi przyjeżdża. Kwiecień poświęcił na organizację, testy, przeprowadzone zostały rozmowy z zawodnikami. Ułożył sobie trzy zespoły, nad którymi chce objąć kierownictwo – mówił Apoloniusz Tajner dla Gazety Krakowskiej.

Zmieniło się dużo: metody treningowe, organizacja, komunikacja, atmosfera. I to wszystko zaczęło działać szybciej, niż ktokolwiek przewidywał.

-Stefan wprowadził świetną atmosferę w zespole. Chłopcy uwierzyli w to, że potrafią skakać – podkreślał wiceprezes PZN Andrzej Wąsowicz.

Najważniejszy sygnał, że zaczyna się nowy rozdział, przyszedł właśnie 3 grudnia 2016 roku. W Klingenthal.

Kamil Stoch, fot. Małgorzata Mikulska

ZOBACZ TEŻ: KAMIL STOCH: PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ! – „ODCZAROWALIŚMY TĘ SKOCZNIĘ” (RUKA 2018)

Historyczne zwycięstwo

Już przed rozpoczęciem konkursu kibice mogli nieco się zdziwić – nowy szkoleniowiec zadecydował, że to nie najbardziej doświadczony i utytułowany Stoch wystartuje w czwartej grupie skoczków. Rola ta przypadła Maciejowi Kotowi, który wówczas pokazywał naprawdę solidne skoki. Kamil, który po trudnym weekendzie w Ruce, na Vogtland Arenie niejako się „przebudził” wygrywając piątkowe kwalifikacje, mógł wystąpić z nieco mniejszą presją.

Ten dzień przeszedł do historii. Maciej Kot uzyskał najlepszą, a Kamil Stoch drugą indywidualną notę konkursu drużynowego. Polacy zmiażdżyli drugich Niemców o ponad 40 punktów i po raz pierwszy w historii wygrali drużynowy konkurs Pucharu Świata.

Biało-czerwoni nie mieli sobie równych. Prowadzenie objęli już po drugiej kolejce pierwszej serii i nie oddali go do samego końca. Wszyscy czterej zawodnicy spisali się znakomicie. Trzech z nich znalazło się w czołowej dziesiątce indywidualnie, a czwarty – Dawid Kubacki – był 12. Gdyby tego dnia rozegrano konkurs indywidualny, wygrałby go Maciej Kot po dwóch lotach na 139 metr. Tuż za nim byłby Stoch – dwa pewne, długie i stylowe skoki – na139 i 140 metrów. W czołówce znaleźliby się także Piotr Żyła i Dawid Kubacki.

Radość biało-czerwonych była ogromna – na zeskoku szaleli polscy zawodnicy, zapanowała euforia także wśród kibiców. Chociaż wszyscy wierzyli, że podium jest realne to takiej wygranej ciężko było się spodziewać. Nad drugimi Niemcami drużyna znad Wisły wywalczyła ponad czterdziestopunktową przewagę!

Klingenthal kolejny raz okazało się dla Polaków szczęśliwe – w poprzednich latach triumfowali tu Stoch i Krzysztof Biegun, a w Letniej Grand Prix kilka tygodni wcześniej najlepszy okazał się Maciej Kot.

ZOBACZ PEŁNE WYNIKI KONKURSU

Kamil Stoch, Maciej Kot, fot. Martyna Okrzesik

ZOBACZ TEŻ: KAMIL STOCH: PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ! – NA RATUNEK DRUŻYNA (FALUN 2015)

Głos Kamila po zwycięstwie

Kamil Stoch nie krył radości.

-Czuję się wspaniale, to był wspaniały dzień, wspaniały konkurs. Latem poczyniliśmy ogromne postępy. Teraz po prostu czuję się świetnie, moja forma jest bardzo dobra, a skoki równe i na wysokim poziomie. Latem wykonaliśmy kawał dobrej roboty, zmodyfikowałem również trochę moją pozycję najazdową. Teraz znów cieszę się skokami jak dawniej. Nasz trener dokonał zmian, które pozostaną naszą tajemnicą.

Do tej pory można było przywyknąć, że Kamil Stoch robi na skoczni rzeczy wybitne. Od kilku lat towarzyszyli mu także koledzy na skoczni. Koledzy, którzy mimo, iż sami potrafili odnosić sukcesy, zawsze pozostawali w daleko za jego osiągnięciami. Dopiero wtedy, w 2016 roku Klingenthal, wspólnie pokazali, że razem mogą robić wielkie rzeczy.

-To był świetny dzień dla polskich skoków. To wynik ciężkiej pracy całego sztabu i nas samych. Każdy oddał skoki na dobrym poziomie i to wystarczyło na zwycięstwo. Zwycięstwo w drużynówce smakuje zupełnie inaczej niż indywidualnie.

Prezent urodzinowy dla Adama

Co ciekawe, dzień wielkiego tryumfu przypadł na inną ważną datę – urodziny Orła z Wisły. Świeżo mianowany dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej, Adam Małysz, kończył właśnie 39 lat. -Lepszego prezentu nie mogłem sobie wyobrazić – mówił dla TVP.

Małysz wielokrotnie podkreślał później, że jednej rzeczy w karierze zazdrości Kamilowi najbardziej – silnej drużyny, z którą mógł walczyć o najwyższe trofea. W Klingenthal zobaczył ją po raz pierwszy w pełnym blasku.

Kamil Stoch, fot. Małgorzata Mikulska

Początek wielkiej epoki

Zwycięstwo w Klingenthal było punktem zwrotnym. Od tego momentu zaczęła się prawdziwa złota era polskich skoków. Choć sezon padł łupem Stefana Krafta, to Polacy po raz pierwszy zwyciężyli w klasyfikacji Pucharu Narodów.

Kamil cały sezon spisywał się wspaniale – 12 miejsc na podium, 7 zwycięstw, 1524 punkty. Do tego triumf w Turnieju Czterech Skoczni i wyjątkowe trzy zwycięstwa z rzędu na polskich skoczniach.

Najważniejszym momentem było jednak drużynowe złoto Mistrzostw Świata w Lahti. A sukcesy drużyny zawsze smakują wyjątkowo. Wymagają zaufania, jedności i odwagi. Kamil, choć w Klingenthal nie skakał jako ostatni, był liderem pełną parą – kapitanem, którego polska reprezentacja wtedy potrzebowała. I który poprowadził ich do miejsca, z którego mieli wspaniałe perspektywy na dalsze sukcesy.

Na zakończenie zapraszamy na nasze media społecznościowe – Facebook, InstagramTikTok oraz Twitter. Ponadto zachęcamy do wsparcia naszej strony za pośrednictwem Suppi.

Źródło informacji: własne, FIS

źródła cytatów: TVP, skokinarciarskie.pl, Berkutchi, Gazeta Krakowska, RMF

0 komentarzy
1

Może ci się spodobać