Głosy po wyczynie Kobayashiego. „Weszliśmy na zupełnie nowe terytorium”

przez Szymon Kołtun

Po środowym wyczynie Ryoyu Kobayashiego opada już nieco kurz, co nie zmienia faktu, że jest to temat wciąż szeroko dyskutowany w świecie skoków. W końcu Japończyk dobitnie pokazał, jak ogromne zapasy możliwości drzemią współcześnie w skokach narciarskich. Swoimi opiniami dotyczącymi tego epokowego wydarzenia podzieliło się wiele gwiazd i ekspertów.

Ryoyu Kobayashi, źródło: Red Bull Content Pool

ZOBACZ TEŻ: RYOYU KOBAYASHI Z NIEOFICJALNYM REKORDEM ŚWIATA!

Frédéric Zoz: ,,Ryoyu mógłby pokonać 340 metrów” 

Bardzo ciekawych zakulisowych informacji dotyczących całego przedsięwzięcia dostarczył odpowiadający za sprzęt w japońskiej kadrze wspólnie ze Stianem André Skinnesem, Frédéric Zoz. Francuz udzielił bardzo obszernego wywiadu portalowi Nordic Magazine, w którym wyjawił, iż akcja przygotowywana była od 2 lat, zaś sama lokalizacja obiektu została wybrana w czerwcu ubiegłego roku. On sam był konsultantem Red Bulla przy budowie skoczni. W przytaczanym wywiadzie bardzo dokładnie opisał przebieg prac dotyczących odbywających się na stoku Hlíðarfjall. – „Mieliśmy na miejscu dwa lub trzy ratraki, które zaczęły odgarniać śnieg w grudniu. Aby uzyskać odpowiedni profil, z obszaru rozbiegu należało usunąć 25 metrów śniegu”.

– „Na początku pomysł był taki, żeby zrobić skocznię w całości ze śniegu, ale z wykorzystaniem sztucznych torów. Zbudowaliśmy więc prototyp, który wyglądał jak Lego, z 2-metrowych elementów pasujących do siebie, a wszystkie połączone kablami, aby stworzyć stabilny rozbieg. Ryoyu nie był temu przeciwny, ale powiedział, że chce torów wycinanych ze śniegu” – nakreślił sytuację Zoz.

Członek japońskiego sztabu podkreślił także, co pomogło Kobayashiemu uzyskać tak niebotyczną odległość. – „To, co zrobiło różnicę w osiągnięciu 291 metrów, to nie tylko to, że posypano rozbieg solą (przed środą), ale także to, że Ryoyu Kobayashi wykonał dwa ostatnie skoki na bardzo wysokim poziomie. Więc nie byłem zaskoczony, ale ten skok otwiera niesamowite drzwi dla naszego sportu”.

Jednym z ciekawszych zagadnień rekordowego lotu była kwestia sprzętu używanego przez trzykrotnego zwycięzcę Turnieju Czterech Skoczni. W pokonaniu w powietrzu prawie 300 metrów samurajowi pomógł superopływowy kombinezon zaprojektowany przez giganta modowego, markę Prada. Jak bardzo ten kostium różnił się jednakże od tego używanego w Pucharze Świata? – „Jedyną rzeczą, którą zmieniliśmy, było to, że nieco skróciliśmy ramiona, aby zapewnić lepsze napięcie naklejki Prady. Zasadniczo mogę powiedzieć, że kombinezon jest w 98% taki sam, jak ten, którego używał przez całą zimę podczas Pucharu Świata. Spekulacje na ten temat są całkowicie fałszywe. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać pod względem bezpieczeństwa na skoczni, więc nie chcieliśmy tworzyć dodatkowego ryzyka” – wyznał Francuz.

Ryoyu Kobayashi, źródło: Red Bull Content Pool

Pomimo faktu, iż Kobayashi w swojej najdłuższej próbie wylądował aż 37,5 metra dalej od rekordu świata Stefana Krafta ustanowionego w Vikersund 7 lat temu, to Frédéric Zoz twierdzi, że osiągnięcie to mogłoby zostać jeszcze znacznie bardziej wyśrubowane. – „Gdyby najazd pozostał wystarczająco zimny i zapewniał lepszy poślizg, Ryoyu mógłby pokonać 340 metrów i wylądować telemarkiem na wysokości 291 metrów. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, wszystko było pod całkowitą kontrolą” – zapewnił sprzętowiec.

„To da FIS mocnego kopa w tyłek”

W końcowej fazie wywiadu Zoz wyjawił swoją opinię na temat wpływu omawianego wyczynu na przyszłość dyscypliny. W mocnych słowach zarazem ocenił działania Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. – „Czytałem wiele komentarzy w mediach społecznościowych, mówiących, że to nie jest prawdziwy rekord świata, a tylko promocja Red Bulla. Taki projekt kosztuje około 2–3 miliony euro, ale to kropla w morzu, gdy zobaczymy, ile będzie kosztować renowacja skoczni narciarskich w Predazzo na Igrzyska w 2026 roku. To wydarzenie, które z góry zmieni zasady gry w naszym sporcie!”

– „Osobiście, a taka jest opinia również wielu moich kolegów, uważam, że da to FIS mocnego kopa w tyłek. To dobry zespół dinozaurów, który nie posuwa biznesu do przodu. Swoimi przepisami dotyczącymi zawodów i sprzętu zabili już kombinację norweską. Jeśli chodzi o skoki, jesteśmy obecnie na granicy wytrzymałości, a sprawa jest bardzo delikatna! Być może pozwoli to FIS, którego przeraża sposób, w jaki zarządza naszym sportem, zadać sobie ważne pytania” – nie przebierał w słowach Francuz.

Zoz wysunął także pomysł na przyszłość skoków, podkreślając przy tym poważny problem. – „Puchar Świata w skokach narciarskich mężczyzn rozpoczyna się 20 listopada i kończy pod koniec marca, bez przerwy weekendowej, z wyjątkiem Świąt Bożego Narodzenia. Pod koniec zimy sportowcy są wykończeni, zwłaszcza Japończycy lub Amerykanie, którzy przez prawie całą zimę nie wracają do domów. Przedkładamy ilość nad jakość, a to, co zrobił Red Bull pokazuje, że być może powinniśmy organizować mniej zawodów Pucharu Świata, aby zostawić miejsce na takie wydarzenia. Na pewno zyskalibyśmy na popularności”

Jelko Gros: Jesteśmy teraz 30 lat za osiągnięciem Kobayashiego

Inną postacią, która obszernie wypowiedziała się o rekordzie Kobayashiego, był Jelko Gros. Słoweński działacz zwrócił uwagę przede wszystkim na to, jak wiele lat minie, zanim po takie odległości skoczkowie zaczną regularnie sięgać w ramach Pucharu Świata. – „Jeśli chodzi o Międzynarodową Federację Narciarską, to całkowicie od niej zależy, czy coś zrobią. My, czyli wszyscy, którzy posiadamy skocznie do lotów, jesteśmy teraz 30 lat za osiągnięciem Kobayashiego, jeśli rozwój będzie posuwał o pięć metrów co kilka lat” – stwierdził pesymistycznie Gros dla siol.net.

Ryoyu Kobayashi, źródło: Red Bull Content Pool

Znany delegat techniczny pokusił się także o teorię. Może ona wyjaśniać, dlaczego od 7 lat pod egidą FIS-u nie padł żaden rekord świata. – „Warto wspomnieć, że od 2017 roku bardzo zmienił się sprzęt, który wpłynął na większe prędkości przelotowe. Przez to ciśnienie podczas lądowania jest na tyle duże, że naprawdę nie da się już bić rekordów”.

Były dyrektor Planica Nordic Centre docenił całą akcję Red Bulla i Ryoyu Kobayashiego. – „Jest wyraźnie coś magicznego w naszych skokach czy lotach, że firma decyduje się na taki projekt, który jest prawdopodobnie wart kilka milionów. To z pewnością bardzo kosztowny projekt, co zapewnia naszemu sportowi dodatkowe uznanie”.

Jednocześnie w tym samym artykule pojawia się wzmianka o tym, że Planica, Vikersund i Bad Mitterndorf byłyby chętne do rozbudowy swoich obiektów. Przeciwko takiemu ruchowi są jednak w Oberstdorfie, gdzie nie ma takich możliwości.

Głosy legend

Głos w tej sprawie zabrało również kilka uznanych i utytułowanych nazwisk w świecie skoków. Jednym z nich jest mistrz olimpijski z 1992 roku z Albertville, Toni Nieminen. – „Sądząc po nagraniu, nie osiągnięto jeszcze limitu. Kiedy umieszczono na skoczni jednego z najbardziej utalentowanych skoczków i warunki są odpowiednie, nie było żadnego awaryjnego lądowania”.

Dodajmy, że Nieminen był pierwszym w historii skoczkiem, który ustał lot za granicę 200 metrów. 17 marca 1994 roku w Planicy osiągnął 203 metry, co pozostało jego rekordem życiowym do końca kariery. Jak więc zapatruje się on na granicę długości lotu narciarskiego, skoro po 30 latach jego osiągnięcie poprawiono już o prawie 100 metrów? – „Granica przesuwa się dalej. Kiedy skakałem na 200 metrów, nikt nie wierzył w skok na 300 metrów. Nie wiem, jaki jest plan Red Bulla i Kobayashiego. Jeśli będą to kontynuować, w ciągu najbliższych kilku lat przełamane zostanie 300 metrów” – wróży 48-latek.

Wypowiedzi udzieliła także dwójka wielkich niemieckich skoczków z ery Reinharda Heßa. Sven Hannawald bez wahania przyznał, że w młodszym wieku na pewno podjąłby się takiego wyzwania. W kontekście ważności omawianego rekordu stwierdził, iż FIS musi odpuścić tę kwestię. – „FIS ustanawia rekordy skoczni, wszystko inne trafia do Księgi Rekordów Guinnessa” – skwitował dwukrotny mistrz świata w lotach.

Z kolei Martin Schmitt w wywiadzie dla niemieckiego Eurosportu wspomniał, że na pewno istnieje granica lotów. – „Nikt nie wie, gdzie ona leży. Weszliśmy na zupełnie nowe terytorium i widzieliśmy, że podczas tych lotów sprawdziło się to dobrze”. Niemiec jest zdania, że ten milowy krok postawiony przez Ryoyu Kobayashiego nie wywoła polowania na rekordy świata. Dlatego też powiedział: – „Nadal będzie różnica: najdalsze możliwe loty narciarskie i to, jaki będzie oficjalny rekord świata w lotach narciarskich w Pucharze Świata”.

Ryoyu Kobayashi, źródło: Red Bull Content Pool

Bez względu na to, czy i jak ta sytuacja wpłynie na rozwój lotów narciarskich, jedno wydaje się pewne. Pytanie już nie brzmi czy uda się kiedyś pofrunąć 300 metrów, natomiast kiedy to nastąpi.

Na zakończenie zapraszamy na nasze media społecznościowe – Facebook, InstagramTikTok oraz Twitter.

Źródła informacji: nordicmag.info, siol.net, iltalehti.fi, sport.de, eurosport.de

0 komentarzy
1

Może ci się spodobać