Joanna Kil, jako pierwsza reprezentantka Polski, zdobyła punkty Pucharu Świata w kombinacji norweskiej. Dla 22-latki był to debiut w rywalizacji pierwszoligowej. W rezultacie konkursy zakończyła na 19. oraz 20. pozycji. Po zmaganiach w Austrii porozmawialiśmy z zawodniczką o minionych startach, powrocie do treningów i sytuacji kombinacji norweskiej w kraju.
Stylowo z Telemarkiem: Jakie to uczucie zapisać się na kartach sportowej historii i zdobyć jako pierwsza Polka punkty Pucharu Świata w kombinacji norweskiej?
Joanna Kil: W momencie, w którym dowiedziałam się, że jadę na Puchar Świata i będę miała okazje zdobyć punkty, nie myślałam o tym, że mój start będzie można nazwać historycznym. Dopiero później, jak zobaczyłam wpisy w mediach, dotarło to do mnie, że jako pierwsza zdobyłam punkty i było to dla mnie bardzo przyjemne zaskoczenie.
Powrót do treningów
Ponad dwa lata temu Kil była bliska porzucenia sportowej przygody. Zaprzestała trenować, dodatkowo wyjawiała, że nie otrzymywała takiego wsparcia, jakie jej zapewniano.
Stylowo z Telemarkiem: Ponad dwa lata temu byłaś bliska zakończenia kariery. Przestałaś trenować i nie wiedziałaś, czy kiedykolwiek do tego wrócisz. Co było punktem zwrotnym, że jednak zdecydowałaś się wrócić do sportu?
Joanna Kil: Jako takiego punktu zwrotnego można powiedzieć, że nie było. W październiku zeszłego roku stwierdziłam, że wystartuje „hobbystycznie” i właśnie był to moment przełomowy. W zimie startowałam w każdej edycji Lotos Cup i tak już zostało.
Stylowo z Telemarkiem: Wspominałaś też wówczas o braku wsparcia. Co zmieniło się w tej sytuacji? Ktoś wyszedł do Ciebie z ofertą pomocy, czy byłaś zdana raczej tylko na siebie?
Joanna Kil: Wsparcie dostałam w klubie, w którym jestem zawodniczką i również wykonuję pracę trenera w biegach narciarskich. W ostatnim czasie dostałam propozycje trenowania w grupie z trenerem Grzegorzem Sobczykiem i Andrzejem Zapotocznym. Zyskałam dużą pomoc w treningach oraz organizacji wyjazdów na zawody międzynarodowe.
Stylowo z Telemarkiem: Dostałaś kiedykolwiek od kogoś jakieś słowa/rady, które szczególnie zapadły Ci w pamięć? Być może zmotywowały Cię one do dalszego działania.
Joanna Kil: Każdy z moich trenerów na swój sposób mnie motywował i dawał dobre rady. Nie mam jakichś szczególnych.
Powrót na arenę międzynarodową
Ostatnimi zawodami międzynarodowymi, w których Polka brała udział były zawody Pucharu Kontynentalnego w Renie w lutym w 2019 roku. Po ponad 3 latach ponownie wystartowała w rywalizacji drugoligowej w norweskim Lillehammer oraz zaliczyła debiut w Pucharze Świata w Ramsau.
Stylowo z Telemarkiem: Do rywalizacji międzynarodowej wróciłaś po ponad 3 latach. Czy twoje starty wynikły z Twojej inicjatywy, czy to jednak PZN miał w tym swój udział?
Joanna Kil: Moje starty wynikły z inicjatywy trenera i klubu. Nikt nie namawiał mnie do powrotu na skocznie. Była to moja decyzja, a w realizacji planów wspomógł mnie PZN.
Stylowo z Telemarkiem: Wróćmy do startu w Austrii. Który moment rywalizacji w Ramsau był dla ciebie najtrudniejszy? Natomiast z czego jesteś najbardziej zadowolona?
Joanna Kil: Start w Ramsau był dla mnie debiutem w Pucharze Świata. Sama myśl o tym, była dla mnie poniekąd stresująca. Najtrudniej było mi przełożyć skoki z treningu czy skoki z Lillehammer, w którym byłam tydzień wcześniej, na skoki w zawodach. Pozytywnie oceniam niektóre elementy biegu, wiadomo że nie był on do końca przemyślany i popełniłam dużo błędów, ale wyciągamy wnioski i wiemy nad czym pracować.
O dokładnym przebiegu rywalizacji w Ramsau, możecie przeczytać klikając tutaj.
Stylowo z Telemarkiem: Tydzień wcześniej startowałaś w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Lillehammer. Jak oceniasz ten start? Jakie to uczucie po tak długim czasie wrócić do rywalizacji międzynarodowej?
Joanna Kil: Lillehammer powiem szczerze, było dla mnie zaskoczeniem. Pojechałam tam po dwóch treningach na śniegu na skoczni K70 w Zakopanem. Nie ukrywam, że troszkę bałam się przejść na większa skocznie i obiekt, na którym nie skakałam. Pozytywnie zaskoczyły mnie skoki. Mimo braku skoków na śniegu, na skoczni normalnej udawało mi się wykonać swoje zadanie w miarę moich aktualnych możliwości. Powrót do rywalizacji był dla mnie emocjonujący, ponieważ w końcu udało mi się postawić na swoim i jechać na zawody międzynarodowe.
Natomiast podsumowanie konkursów w Lillehammer znajdziecie tutaj. Wówczas Polka wywalczyła 13. oraz 7. miejsce.
Stylowo z Telemarkiem: Nasz dotychczas najlepszy kombinator – Szczepan Kupczak – zakończył swoją sportową karierę i został trenerem polskich skoczkiń. Czy przed konkursami rozmawiałaś ze Szczepanem, być może dostałaś od niego jakieś rady?
Joanna Kil: Szczepan pisał do mnie przed pierwszym biegiem. Dostałam radę, gdzie najwięcej mogę zyskać na trasie, która jest wymagająca.
Stylowo z Telemarkiem: Czego nauczyły Cię oba weekendy? Jakie główne wnioski z nich wyciągnęłaś?
Joanna Kil: Oba weekendy na pewno pokazały mi w jakim miejscu aktualnie jestem – chodzi tutaj o moją aktualną dyspozycję. Wiem, ile pracy przede mną i na co zwracać uwagę.
Stylowo z Telemarkiem: Co uważasz za technicznie swoją mocną stronę, a z czym masz największy problem?
Joanna Kil: Narazie ciężko mi określić mocne i słabe strony. Tak naprawdę od 2 miesięcy zaczęłam dopiero profesjonalnie na nowo trenować skoki narciarskie. W tym aspekcie jest dużo do poprawy, ale cały czas nad tym pracujemy. Na pewno dużo pewniej czuje się w biegach, jednak przez ostatnie 3 lata trenowałam tylko biegi narciarskie.
Stylowo z Telemarkiem: Jak obecnie wyglądają Twoje treningi? Jak jesteś w stanie je godzić ze swoim życiem prywatnym? W jaki sposób dajesz sobie z tym wszystkim radę?
Joanna Kil: Wszystko ostatnio dzieje się bardzo dynamicznie. Mój „grafik” jest dość mocno napięty, ale to dobrze, bo nie ma czasu na nudę. Muszę godzić treningi, wyjazdy, studia dzienne i pracę w klubie z dziećmi. Mój dzień zazwyczaj zaczynam od treningu, później jadę na uczelnie, następnie do Chochołowa na trening z dziećmi i pomiędzy to wszystko wplatam elementy życia prywatnego.
Co dalej?
Stylowo z Telemarkiem: Przejdźmy do tego co dalej. Gdzie planujesz swój kolejny start?
Joanna Kil: W najbliższych planach mam start na Uniwersjadzie. Później jeśli będzie możliwość to chciałabym kontynuować starty w Pucharze Świata.
Stylowo z Telemarkiem: Natomiast jakie są Twoje główne cele na ten sezon?
Joanna Kil: Nie mam głównego celu na ten sezon. Jeszcze trzy miesiące temu nie zakładałabym startu w Pucharze Świata. Wszystko dzieje się dość szybko i decyzje są dynamiczne. Na pewno chciałabym pokazać się w każdym starcie dobrze i wykonywać swoje zadania. Gdzie będę miała możliwość startu, czas pokaże, mam nadzieje, że możliwości będzie dużo.
Problemy polskiej kombinacji norweskiej
Stylowo z Telemarkiem: Jak wiemy, sytuacja kombinacji norweskiej w Polsce nie jest zbyt kolorowa. Jednak Twoje ostatnie osiągnięcia są ogromnym sukcesem dla tego sportu. Myślisz, że może być to przełomowy moment dla kombinacji w naszym kraju? Być może zachęcisz kogoś do rozpoczęcia swojej przygody z tym sportem.
Joanna Kil: Czy moje osiągnięcia są aż tak ogromnym sukcesem, to nie wiem. Wiadomo, że w kombinacji norweskiej łatwiej jest osiągnąć wyniki niż np. w skokach narciarskich czy biegach. Bardzo bym chciała, żeby sytuacja w Polsce się zmieniła. Mimo, że zawodników nie jest bardzo dużo, to mamy talenty, ale co za tym idzie, talentowi trzeba pomóc i ta pomoc jest naprawdę ważna.
Stylowo z Telemarkiem: Jakie są Twoje główne rady, dla młodych osób trenujących kombinację norweską?
Joanna Kil: Myślę, że jak w każdym sporcie, nie można się poddawać, trzeba walczyć o swoje, dążyć do tego, żeby kiedyś móc powiedzieć sobie – zrobiłem/zrobiłam wszystko co mogłam. Z drugiej strony podchodzić do tego jak do zabawy, bez presji.
Stylowo z Telemarkiem: Czego według Ciebie brakuje polskiej kombinacji norweskiej?
Joanna Kil: Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Czego jestem pewna, to że brakuje chętnych. Sama pracuje z dziećmi i wiem, że żeby zachęcić młodego zawodnika do biegania na nartach, to trzeba mieć pomysł. Dzieci muszą się tym cieszyć, musi im to sprawiać radość, bez tego nie da się osiągać nic.
#noeXception
Stylowo z Telemarkiem: Jak wiemy, kobieca kombinacja norweska nie została dopuszczona do udziału w igrzyskach olimpijskich. Obecnie trwają różnego typu akcje sprzeciwiające się tej decyzji – petycja #noeXception, znaki X podczas zawodów czy bieg Gydy Westvold Hansen z domalowaną brodą. Dodatkowo swoje wsparcie okazują także czołowi kombinatorzy oraz skoczkowie na świecie. Jakie jest twoje stanowisko w tej sytuacji?
Joanna Kil: Moim zdaniem, kombinacja norweska kobiet powinna być włączona do igrzysk olimpijskich. Skoro mężczyźni maja prawo startu, to czemu kobiety nie dostają takiej szansy. W czym są gorsze? Sama nie do końca rozumiem tę decyzję. Skoro mamy Puchar Świata czy Mistrzostwa Świata, to czemu nie mamy możliwości rywalizowania i zdobycia tytułu mistrzyni olimpijskiej, skoro każda z dziewczyn pracuje tak samo na ten wynik jak mężczyźni.
Wywiad przeprowadziła Martyna Okrzesik
Na zakończenie zapraszamy Was do odwiedzenia naszych mediów społecznościowych – Twitter, Instagram i Facebook.
źródło informacji: własne
źródło grafiki: Instagram/@assiullaa, @nocogirls, Martyna Okrzesik