Chyba żaden fan sportów zimowych nie wyobraża sobie braku sponsoringu Red Bulla na kaskach zawodników. Malowanie w granatowo-srebrną szachownicę stało się oznaką wielkiego prestiżu wśród gwiazd światowego narciarstwa. Marka ta stała się szczególnie popularna w Polsce za sprawą Adama Małysza, który po najwspanialsze triumfy sięgał właśnie z logotypem czerwonych byków na swoim hełmie. A jednak stosunki pomiędzy Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS), a słynnym producentem napojów energetycznych w ostatnim czasie mocno się napięły. Co to oznacza dla projektu kasku Red Bulla? Po dokładne przybliżenie tego tematu zapraszamy do lektury!
ZOBACZ TEŻ: NOZOMI MARUYAMA I RYOYU KOBAYASHI TRIUMFUJĄ W ZAO!
O co chodzi w konflikcie na linii FIS-Red Bull?
Zarzewiem omawianego sporu jest kwestia powierzchni reklamowej znajdującej się na kaskach światowego giganta. Wedle przepisów FIS-owa przestrzeń przeznaczona na lokowanie produktu nie może wynosić więcej niż 50 centymetrów kwadratowych. Zdaniem federacji dowodzonej przez Johana Eliascha, design kasku Red Bulla łamie te zasady. Jako argument używają oni faktu, iż malowanie w szachownice imituje wygląd puszek sponsorowanego napoju. To w praktyce oznacza, że cały element chroniący głowę skoczka stanowi powierzchnię reklamową. Jeśli FIS pozostanie przy swoim stanowisku to zawodnikom, którzy nie dostosują się do zasad, może grozić nawet dyskwalifikacja.
W tym przypadku trzeba dodać, że nie jest to pierwsze spięcie pomiędzy obiema stronami. Wcześniej, FIS zakazał używania logotypu czerwonego byka na nartach marki Van Deer, z których korzysta m.in. Andreas Wellinger. Zamiast tego na marce nart należącej do Marcela Hirschera widnieje napis „racing”.
Opinie ludzi ze środowiska
Większość osób ze środowiska negatywnie rozpatruje owe roszczenia FIS. Dosadną opinię wyraził między innymi były prezydent Austriackiego Związku Narciarskiego-Peter Schröcksnadel: – „Jeśli Eliasch zabroni Red Bullowi wypełniającego format malowania kasku w kolorach marki, będzie musiał zrobić dokładnie to samo z innymi sponsorami. A to z kolei może do tego doprowadzić, że sponsorzy całkowicie się wycofają. Narciarstwo jest więc zagrożone absolutną katastrofą” – wyznał w rozmowie dla Szwajcarskiego portalu „Blick”.
W podobnym tonie dla tego samego medium wypowiadał się także Diego Züger, który pełni ważną funkcję w Szwajcarskim Związku Narciarskim: – „Nigdzie w regulaminie nie ma wyraźnego zakazu, aby kask nie mógł być wyposażony w kolory sponsora. Dlatego też w ostatnich latach w środowisku narciarskim oprócz Red Bulla pojawili się eksperci ds. marketingu z firm Milka, Helvetia, Ovaltine i Ricola, którzy zlecili swoim sportowcom pomalowanie kasków na kolory danej firmy w celach reklamowych i w ten sposób wykorzystywali tę szarą strefę przez dziesięciolecia”.
Jak rozwinie się ta sytuacja?
Wygląda na to, że Red Bull będzie zmuszony do zmiany projektu kasków dla swoich podopiecznych. Przypomnijmy, że obecnie skoki narciarskie i kombinacja norweska mają w sumie 7 przedstawicieli „byczej rodziny”. Jeśli chodzi o skoki, są to: Ryoyu Kobayashi, Andreas Wellinger, Daniel Tschofenig i Sara Takanashi. Z kolei wśród dwuboistów tego zaszczytu dostąpili: Johannes Lamparter, Vinzenz Geiger oraz Kristjan Ilves. Co ciekawe, wspomniany Geiger podczas zmagań Letniego Grand Prix w kombinacji norweskiej zaprezentował się już w odświeżonej wersji kasku.
Czy rzeczywiście FIS wymusi omawianą zmianę? Być może dowiemy się tego już w trakcie nadchodzącego weekendu z Letnim Grand Prix w Hinzenbach.
Na zakończenie zapraszamy Was na nasze media społecznościowe – Facebook, Instagram oraz Twitter.
Źródła grafik: Neja Tamshe, fis-ski.com
Źródła informacji: skiracing.com, blick.ch